W listopadzie mijają 2 lata i 2 miesiące odkąd zaprzestałam farbowanie włosów. Nadal czasem ciężko uwierzyć, że ten czas minął tak szybko i nie poddałam się. W tej chwili w ogóle nie myślę o farbowaniu, chociaż w ostatnich dniach znów znalazłam siwy włos, ale dopóki nie będą widoczne - na pewno nie skuszę się na pofarbowanie włosów. Uwielbiam mój naturalny kolor! Chyba zbyt długo farbowałam włosy na różne kolory i teraz (a raczej od ponad dwóch lat) zakochałam się w naturalności.
Jedyne nad czym się zastanawiam to ścięcie całej farbowanej części. Jak widzicie końce są mocno przesuszone i zniszczone. Wychodzą moje zaniedbania włosowe z ostatnich miesięcy, niesprzyjające warunki jesienne i niepodcinanie od ponad pół roku. Obiecałam sobie, że mocno popracuję nad ich kondycją, czasu na olejowanie mam co prawda zdecydowanie mniej, ale mimo wszystko spróbuję wpleść tą pielęgnacje do mojego codziennego życia. Kondycja włosów przez ścięcie całej farbowanej części na pewno by się poprawiła już teraz i byłoby mi łatwiej uzyskać zdrowe włosy. Drugim plusem byłoby posiadanie tylko i wyłącznie naturalnego koloru na całej długości włosów. Jak już niejednokrotnie wspominałam, rozjaśniania część mnie drażni, na szczęście jest już jej zdecydowanie mniej niż naturalek.
Dlaczego więc nie zdecyduję się na podcięcie włosów do ramion? Odpowiedź jest prosta - nigdy nie miałam długich włosów. Zawsze poddawałam się przy zapuszczaniu, rezygnowałam ze względu na zniszczenia. Nie chcę kolejny raz wracać do długości "do ramion", chcę zapuścić długie włosy i zobaczyć jak to jest. Oczywiście jeśli nie uda mi się odratować końcówek i będą wyglądały fatalnie - podetnę je, ale przedtem zrobię wszystko żeby tak się nie stało.