niedziela, 18 czerwca 2017

Zmiany w dbaniu o włosy

Wiem, że w ostatnim czasie jest mnie bardzo mało na blogach, ale mój wolny czas został mocno ograniczony. Nadal jednak lubię dbać o włosy i do Was zaglądać ;) Choć od początku "włosomaniactwa" dużo zmieniło się w moim podejściu do włosów.

Mysie włosy są super.
Przez wiele lat farbowałam włosy w poszukiwaniu idealnego odcienia. Przygodę z farbowaniem rozpoczęłam krótko po skończeniu gimnazjum. Z jakiego powodu? Uważałam wtedy, że mam brzydki kolor włosów, który niczym się nie wyróżnia. Byłam przecież szatynką, więc nie mogłam mieć ładnego koloru. I tak właśnie rozpoczęła się cała machina poszukiwania wymarzonego odcienia włosów. Po latach jednak okazało się, że to co jest naturalne, jest najlepsze.
Gdy zakładałam tego bloga byłam zakochana w mysich włosach. Stąd też wziął się pomysł na nick. "Souris", to nic innego jak po francusku mysz ;) Po ponad dwa i pół roku zapuszczania naturalnego koloru moja fascynacja wcale nie zmniejszyła się - nadal uwielbiam naturalne, myszowate odcienie.
Jeszcze nie wróciłam w pełni do naturalnego odcienia, ale jest go już zdecydowanie więcej niż farbowanej części. Wypłukane, rude końce przestały mi nawet przeszkadzać. W naturalnych włosach fajne jest to, że kolor w różnym świetle wychodzi inaczej, czasem ciężko go uchwycić.

Szampon do włosów nie musi być mocny.
Bardzo długo nie wyobrażałam sobie mycia włosów łagodnym szamponem - wiele razy próbowałam przekonać się do łagodnych myjadeł, ale nigdy nie byłam z nich zadowolona -nie czułam wystarczającej świeżości włosów. Po latach prób jednak dotarłam do momentu, w którym mogę przez kilka dni z rzędu myć włosy łagodnym szamponem. Początkowo używałam mocnego i łagodnego szamponu na zmianę, z biegiem czasu coraz częściej wydłużałam przerwę od silniejszego szamponu. Myślę, ze zarówno ja jak i moje włosy potrzebowaliśmy przyzwyczajenia się do łagodnego szamponu- cieszę się ze wreszcie się to udało, choć zajęło mi to dużo czasu ;)

Mogę nosić związane włosy.
Kiedyś nosiłam włosy wyłącznie rozpuszczone, bo w takich czułam się najlepiej. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, ze podczas bad hair days, kiedy musiałam związać włosy czułam się fatalnie: byłam zła i rozdrażniona. Obecnie nadal wole siebie w rozpuszczonych włosach, ale nie nosze ich na sile rozpuszczonych. Gdy włosy maja gorszy dzień po prostu je związuje i już nie powoduje to mojego gorszego nastroju. Myślę, że ten punkt wynika po prostu z zaakceptowania siebie ;)

 
Nie muszę myć codziennie włosów.
Kiedyś, nawet gdy cały dzień spędzałam w domu lub gdy leżałam w łóżku chora czy tez zaspałam i nie miałam czasu - i tak musiałam umyć włosy. Nie było opcji żebym wyszła w nieumytych włosach na zewnątrz czy żebym w ogóle poruszała się po domu w nieświeżych włosach. Obecnie nadal z zasady myje włosy codziennie, ale nie jest to już tak restrykcyjne. Potrafię nie umyć jednego dnia włosów i nawet wyjść tak do sklepu - nie czując się przy tym źle. Jeszcze jakiś czas tamu było to w ogóle nie do pomyślenia ;)

Zdrowe odżywianie to podstawa.
W całej swojej historii zapuszczania włosów i próbowania różnych suplementów przyśpieszających porost włosów nie osiągnęłam tak dobrego wyniku w przyroście jak podczas.. picia koktajlu z pietruszki! Koktajl piłam systematycznie przez cały kwiecień, w maju i czerwcu nie stosowałam już żadnych suplementów. Tymczasem zdjęcie po lewej stronie zostało zrobione 7 maja, a to po prawej stronie - 9 czerwca! Jestem bardzo zaskoczona tak dużym przyrostem i mi samej jest w niego ciężko uwierzyć ;) Myślę jednak, że mogę ten przyrost zawdzięczać właśnie koktajlowi z pietruszki, który przecież zawiera wiele cennych właściwości.

Moje włosy wreszcie urosły.
Długo nie potrafiłam odbić się od granicy włosów do ramion. Usilnie chciałam zapuścić włosy, jednak widząc zbyt wiele rozdwojeń od razu biegłam do fryzjera. Nie raz z 1 cm robiło się 5 cm, a ja cofałam się z zapuszczaniem o kilka miesięcy. Jakiś czas temu jednak zawzięłam się i nie podcinałam włosów przez 8 miesięcy. Uważam to za przełom, ponieważ dzięki temu udało mi się zapuścić dłuższe włosy. Okazało się, że włosy długości do ramion najszybciej się niszczyły - końcówki ocierały się o ramiona, szalik i w ten sposób dużo częściej i mocniej ulegały rozdwojeniom. Teraz, gdy włosy urosły już nie niszczą się tak mocno i szybko - niestety nadal zauważam u siebie rozdwojone końcówki, które czasem sama podcinam nożyczkami, jednak znów planuję przetrzymać włosy i podciąć je dopiero po lecie.