poniedziałek, 1 stycznia 2018

PODSUMOWANIE, PLANY I URODZINY BLOGA

Myślałam, że zdążę napisać podsumowanie listopadowej i grudniowej pielęgnacji włosów jeszcze w 2017 roku, a tymczasem ostatnie dwa miesiące zleciały mi bardzo szybko i nim się obejrzałam - przywitaliśmy już Nowy Rok. A 1 stycznia to nie tylko dobra okazja do podsumowania ubiegłego roku, zrobienia planów na kolejne dwanaście miesięcy, ale i drugie urodziny mojego bloga. W głowie mam mnóstwo pomysłów i spraw o których chciałabym napisać, ale może zacznę od nadrobienia zaległości...

Moja pielęgnacja włosów w listopadzie i grudni wyglądała bardzo podobnie. Używałam głównie sprawdzonych produktów, a olej nakładałam przeważnie raz w tygodniu.

listopad

SZAMPON:

  • Yves Rocher Volume
  • Sylveco Balsam myjący z betuliną
 ODŻYWKA:
  • Biovax BB, mango i opuncja
MASKA:
  • Schwarzkop, Oleo repair
OLEJ:
  • mango
  • Amla
ZABEZPIECZANIE:
  • L'Oreal Mythic Oil
SUPLEMENTY:
  •  sporadycznie Chela Mag B6
                                                                           grudzień


Skoro zaległości nadrobione mogę przejść do małego podsumowania ubiegłego roku. 

Zdecydowanie dużą zmianą, jaką zrobiłam w 2017 roku to powrót do farbowania włosów. Nie wróciłam jednak do chemicznych farb, a zdecydowałam się na hennę. Mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych decyzji jaką podjęłam odnośnie pielęgnacji włosów! O szczegółach hennowania z pewnością wkrótce napiszę więcej...

Kolejną zmianą, jakiej udało mi się dokonać - to fakt, że moje włosy wreszcie urosły! Często słyszę od znajomych, w szczególności tych, których długo nie widziałam - komentarze, że urosły mi włosy i nigdy takich długich nie miałam. Ja sama także to widzę i cieszę się z ich długości. Oczywiście to nie koniec mojego zapuszczania - kiedyś marzyły mi się włosy o długości do zapięcia od stanika, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia - dziś marzę o włosach o długości do wcięcia w talii. Wkrótce pojawi się post o trzecim już roku, wspólnego zapuszczania włosów. 

Cieszę się również z kontynuowania zapuszczania grzywki. Grzywka rośnie już sobie od 1,5 roku, a ja zdecydowanie lepiej czuję się bez prostej grzywki na całe czoło. Dobrze czuję się z przedziałkiem na środku czoła i długą grzywką na dwa boki. 

Minimalizm w pielęgnacji włosów, który odkryłam w ubiegłym roku nadal zdecydowanie służy moim włosom. Nie zamierzam w tej kwestii niczego zmieniać.. 

Jakie są moje plany na ROK 2018?
  • zapuszczenie jak najdłuższych włosów 
  • dbanie o gęste końce
  • systematyczne przyśpieszanie porostu włosów

Z okazji Nowego Roku życzę Wam 
wielu "Good Hair Days", 
wiary w siebie, 
spełnienia wszystkich marzeń, 
dobrej pracy,
dużo miłości i spokoju!

niedziela, 19 listopada 2017

HENNA - PIERWSZE KOTY ZA PŁOTY ;)

Odkąd zainteresowałam się świadomą pielęgnacją włosów, zaczęłam zdecydowanie ostrożniej podchodzić do farbowania. Nie chciałam bardziej szkodzić już i tak zniszczonym włosom. Kolejnym krokiem było całkowite odstawienie farby i powrót do naturalnego koloru włosów. Do naturalnego koloru wracałam przez trzy lata. Było różnie, o czym możecie poczytać na blogu, w zakładce nie farbuje. Po tych trzech latach postanowiłam powrócić do farbowania i sięgnęłam po jak mi się wydawało -sprawdzoną farbę chemiczna, efekt jednak mnie nie zadowolił.

Zgłębiając temat świadomej pielęgnacji włosów, wiele razy natknęłam się na pozytywne opinie o hennie. Długo broniłam się przed tym sposobem w obawie skończenia z rudymi włosami, które najłatwiej uzyskać dzięki hennie. Nie ukrywam, że bałam się też zielonych włosów. Skoro jednak chemiczne farbowanie nie wyszło, a z powrotu do naturalnego koloru włosów zrezygnowałam - nie miałam wyboru - zdecydowałam się na hennę. 

Na pierwszy ogień poszła gotowa mieszanka henna Khadi - ciemny braz. Kolor wyszedł brązowy, wpadający w kasztan. Był to ładny, ciepły kolor, który wypłukiwał się równomiernie. Nie zafarbował jednak odrostów. Po miesiącu postanowiłam ponownie pohennowac włosy, znów sięgając po tą samą mieszankę. Tym razem jednak coś poszło nie tak - kolor wyszedł bardzo ciepły, głęboki miedziany kasztan. Niby był ładny, ale znacie moje upodobania go chłodnego brązu... Myślę, że kolor nie udał się z dwóch powodów: "zabiłam" indygo zalewając mieszankę zbyt ciepła woda oraz trzymałam hennę na włosach zbyt długo. Cóż, człowiek uczy się na błędach... 

Po dwóch tygodniach od ostatniego hennowania włosów postanowiłam postanowiła spróbować po raz trzeci. Tym razem jednak zdecydowałam się sama przygotować mieszankę. Zakupiłam zioła na Mazidlach, zdecydowałam się na czysta hennę - jamile, dodatek zakwaszające- amle oraz indygo.
Już samo przygotowanie henny zajęło mi dużo czasu. Zaczęłam od ugotowania obierek ziemniaków, które miały wpłynąć na zimny odcień henny. Jamilę zmieszałam z amlą, dolewając wodę po obierkach. Całość dokładnie zmieszalam do uzyskania gładkiej masy o konsystencji gęstej śmietany. Mieszankę przykryłam folia aluminiowa i odstawiłam na 24 godziny. Po tym czasie dosypałam indygo jednocześnie dolewając letnią wodę. Całość nałożyłam na umyte wcześniej włosy, szamponem oczyszczającym - wybrałam Barwę. Owinęłam włosy foliowym czepkiem, zawinęłam ręcznikiem i trzymałam na głowie przez 1,5 godziny. Po tym czasie zmyłam hennę wodą i pamiętałam o tym, by nie umyć włosów przez dwa dni. Nie ukrywam że był to dla mnie najtrudniejszy czas - włosy były obciążone i denerwowały mnie. Wiedziałam jednak ze nie mogę umyc ich wcześniej, by dać szanse hennie na utlenienie się. Ostatecznie wytrzymałam bez mycia 60 godzin.